Składniki:
100 g biszkoptów
1 kg twarogu półtłustego
800 g jogurtu naturalnego
stevia/ białko/ miód
450 g mrożonych truskawek
50 g żelatyny
Wykonanie:
Wykładamy dno blaszki biszkoptami.
W misce miksujemy twaróg, jogurt, stewie i rozpuszczoną żelatynę. Następnie dodajemy truskawki, delikatnie mieszamy i przekładamy do blaszki. Wkładamy do lodówki na 2-3h i gotowe!
***
Usilnie przez ostatnie dwa lata próbowałam się znowu dostosować do tego bloga, ale zapomniałam o jednej dość istotnej rzeczy. Zmieniam się, a skoro blog miał być moja historię/terapią czy też po prostu częścią mnie to powinien się zmieniać razem ze mną. Z racji tego, że pisanie tu było dla mnie istotną częścią życia to nie chce z tego rezygnować. Raczej nie nastawiam się na pisanie czegoś codziennie, bardziej na dłuższe złożone posty, wiele aspektów.. Nie będą to raczej hasła motywacyjne bo czytanie tego typu rzeczy w internecie zaczęło mnie śmieszyć. Będą to raczej inspiracje, przemyślenia i jakieś luźne rzeczy ( Choć nie obiecuję, zależy co mi w duszy akurat będzie grać)
Cały poprzedni rok minął praktycznie bez startów, więc chyba czas się trochę poprzecierać, po startować i pokonać lęki. Aktualnie nie wiem kompletnie na czym stoję, fakt że treningi wychodzą świetnie nie zawsze jest wyznacznikiem. Dopiero zawody są w stanie to zweryfikować. Niestety wróciłam do sytuacji, że jest to dla mnie niesamowity stres.. Tak wiem, że to bezsensowne i tak wiem, że czym bardziej się boję i stresuję tym więcej powinnam startować. Jak o kiedyś wymyśliła moja przyjaciółka na rozbieganiu:
ŻEBY BYĆ POTWOREM TRZEBA ZJEŚĆ POTWORA Tak więc już w tą niedzielę zacznę walczyć z moim potworem i mam nadzieję, że szybko się z nim uporam :)
100 g biszkoptów
1 kg twarogu półtłustego
800 g jogurtu naturalnego
stevia/ białko/ miód
450 g mrożonych truskawek
50 g żelatyny
Wykonanie:
Wykładamy dno blaszki biszkoptami.
W misce miksujemy twaróg, jogurt, stewie i rozpuszczoną żelatynę. Następnie dodajemy truskawki, delikatnie mieszamy i przekładamy do blaszki. Wkładamy do lodówki na 2-3h i gotowe!
***
Usilnie przez ostatnie dwa lata próbowałam się znowu dostosować do tego bloga, ale zapomniałam o jednej dość istotnej rzeczy. Zmieniam się, a skoro blog miał być moja historię/terapią czy też po prostu częścią mnie to powinien się zmieniać razem ze mną. Z racji tego, że pisanie tu było dla mnie istotną częścią życia to nie chce z tego rezygnować. Raczej nie nastawiam się na pisanie czegoś codziennie, bardziej na dłuższe złożone posty, wiele aspektów.. Nie będą to raczej hasła motywacyjne bo czytanie tego typu rzeczy w internecie zaczęło mnie śmieszyć. Będą to raczej inspiracje, przemyślenia i jakieś luźne rzeczy ( Choć nie obiecuję, zależy co mi w duszy akurat będzie grać)
Cały poprzedni rok minął praktycznie bez startów, więc chyba czas się trochę poprzecierać, po startować i pokonać lęki. Aktualnie nie wiem kompletnie na czym stoję, fakt że treningi wychodzą świetnie nie zawsze jest wyznacznikiem. Dopiero zawody są w stanie to zweryfikować. Niestety wróciłam do sytuacji, że jest to dla mnie niesamowity stres.. Tak wiem, że to bezsensowne i tak wiem, że czym bardziej się boję i stresuję tym więcej powinnam startować. Jak o kiedyś wymyśliła moja przyjaciółka na rozbieganiu:
ŻEBY BYĆ POTWOREM TRZEBA ZJEŚĆ POTWORA Tak więc już w tą niedzielę zacznę walczyć z moim potworem i mam nadzieję, że szybko się z nim uporam :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz